Polska wyprawa dx-owa na Wyspę Wielkanocną

Tekst i zdjęcia:  Wojtek  SP9PT

Przygotowania

Niemal od początku 2003 roku zaczęliśmy razem z Jurkiem SP9EVP planować kolejną wyprawę dx-ową. Chcieliśmy ponownie pojechać na Pacyfik i wybór padł na wyspę Nauru (C21). Nasze półroczne starania o uzyskanie wiz i licencji nie przyniosły rezultatu, wobec czego zaczęliśmy poszukiwać na Pacyfiku wyspy równie atrakcyjnej dla krótkofalowców.

Wybraliśmy Wyspę Wielkanocną najbardziej oddalone od lądu miejsce na świecie, zwane pępkiem świata. Chociaż przed kilku laty była zorganizowana wyprawa na tą wyspę to brak stałej czynnej amatorskiej radiostacji na wyspie spowodował, iż dla wielu nadawców łączność z ta wyspą mogła stanowić atrakcję ( mieszkający tam Henry XQ0YAF z uwagi na swój wiek i problemy ze zdrowiem od kilku lat nie pracuje w eterze).

Tak jak podczas organizowania poprzedniej naszej wyprawy na wyspy Norfolk i Borneo ustaliliśmy, ze Jurek zajmuje się sprawami organizacyjnymi a ja sprzętowymi i sportowymi. Wyspa Wielkanocna leży na Pacyfiku w odległości ponad 3500 km od kontynentu Południowo -Amerykańskiego i administrowana jest przez Chile.

Kilkutygodniowa korespondencja z Ministerstwem Transportu i Telekomunikacji Chile oraz starania podejmowane przez tamtejszych krótkofalowców nie przyniosły rezultatu, więc Jurek zdecydował się zadzwonić wprost do Ministerstwa wydającego licencje.

Przeprowadzona w języku hiszpańskim rozmowa spowodowała, że już za kilka dni faxem dostarczone zostały nam licencje ze znakami CE0Y/SP9EVP i CE0Y/SP9PT - niestety bez pasma 30m. To że Jurek znał język hiszpański bardzo ułatwiało nam załatwianie wielu spraw podczas trwania całej wyprawy.

Chile nie wymaga wiz od Polaków więc mogliśmy od razu skupić się na wyborze miejsca naszego pobytu na wyspie, rezerwacji noclegów w hotelu i biletów lotniczych na najkorzystniejszych warunkach finansowych z możliwością „stop over” w Santiago i Rio de Janeiro. Dowiedziawszy się o planach naszej wyprawy krótkofalowcy Chile zaoferowali nam pomoc po przylocie do Santiago.

W trakcie przygotowań dołączył do nas członek Klubu SP9PRO w Rybniku – Józek SP9-31029 ( znany kapitan żeglugi jachtowej) oferując nam pomoc m. innymi poprzez zabranie 1/3 naszych bagaży i przygotowując plan zwiedzania dla poszczególnych etapów wyprawy.

Zabierając ze sobą 4 transceivery (K2, IC756, IC706, FT817),dwie anteny ( TH3JR, GP7) oraz materiał na dwie kolejne, dwa laptopy, dwa zasilacze impulsowe (tnx SP9UNX), maszt oraz wzmacniacz tranzystorowy 400 watów i kilka kilogramów „drobnego” sprzętu - 16 października wyprawa w składzie: Jerzy Olech SP9EVP, Wojciech Kłosok SP9PT oraz Józef Gromysz SP9-31029 wyrusza przez Londyn, Buenos Aires , Santiago na Wyspę Wielkanocną.

Po niespełna 20 godzinach lotu, następnego dnia na lotnisku w stolicy Chile odbiera nas Guillermo XQ3SA. Czeka na nas powitalna kolacja na zaproszenie członków Klubu Krótkofalowców CE3BSQ, spotkanie z Jackiem Żebrowskim SQ9BOP (który zaplanował spędzenie kilku dni na wyspie w naszym towarzystwie) zaś rano wylot do głównego celu naszej wyprawy.

Wyspa Wielkanocna - Rapa Nui

Foto by NASA


Po ponad pięciogodzinnym locie widzimy kontury wyspy, wulkany i krater jednego z nich – z tej perspektywy wszystko wydaje nam się bardzo surowe. Na lotnisku czeka nas powitanie wieńcami z kwiatów. Lokujemy się w małym dwupokojowym domku na skraju dużego ogrodu w odległości około 300 m od Pacyfiku w zachodniej części Hanga Roa ( wszystko wygląda tak jak na internetowej stronie hotelu Vai Moana).

Jacek zamieszkuje w innym domku niedaleko nas.
Po godzinie mamy już złożoną pierwsza antenę GP7 a niedługo potem uruchomione pierwsze stanowisko do nadawania. W trzy godziny po wylądowaniu zaczynamy nasza kolejna przygodę w eterze. Jest bardzo późne popołudnie . Jako nestor ekipy – mogę pierwszy rozpocząć pracę w eterze.. Wybieram pasmo 21 MHz i oczywiście telegrafię.
I tak już po kilku minutach doświadczam co to znaczy być po drugiej stronie „pile up”. Dopiero po czterech godzinach dociera do mnie , ze na swoje pierwsze QSO’s z wyspy -czeka także Jurek.

Po przesłuchaniu pasm czeka nas miłe zaskoczenie – doskonała słyszalność wielu europejskich stacji w paśmie 40m i od razu pile up z ich strony. Zaczynamy stosować przy wszystkich otwarciach na Europę zwrotu „up - EU only”. Na ogół stacje północnoamerykańskie i japońskie respektują nasze preferowanie sygnałów z Europy.

Na drugi dzień składamy antenę TH3JR na 8 metrowym (także przywiezionym z Polski propagacyjnych) maszcie i ustawiamy ją w odległości około 20 m od GP z nadzieją, ze będziemy mogli pracować równocześnie z dwóch stanowisk.

Zaczynamy aktywną pracę w eterze, odkładając na później zwiedzanie wyspy.
Przybywa łączności w logach, pierwsze łączności z Polską i dające wiele satysfakcji łączności z kolegami z Klubu SP9PRO (SP9FOW, SP9QMP czy SQ9MZ) ale osobiście czuję niedosyt otwarć w kierunku Europy – to jednak znacznie trudniejszy rejon świata do łączności z Europą aniżeli wyspa Norfolk na której byliśmy przed dwoma laty.

Jurek składa 2 el. Quada na pasmo 6 m i za niedługo delektuje się pierwszymi QSO’s na tym paśmie (KH6 i JA). Jakby przeczuwając co za niedługo stanie się z propagacją na wyższych pasmach zawieszamy na wysokości niewiele ponad 7 m na maszcie pod anteną TH3JR Inv. V na pasmo 80m.

Po kilku dniach aktywnej pracy nagła cisza w eterze uświadamia nam , ze coś się dzieje na słońcu. Przez trzy dni nie było w ogóle słychać Europy a nawet Azji. Słyszymy jedynie słabe sygnały stacji amerykańskich.

Nocą uaktywnia się jednak pasmo 40 m, a ku naszemu miłemu zaskoczeniu doskonale słyszymy sygnały z wszystkich stron świata w paśmie 80 m. Mimo niewielkiej mocy (Jurek pracował na samym IC756 100 watów a mój K2 ze wzmacniaczem dawał poniżej 250 watów) przeprowadziliśmy prawie 600 QSO na tym paśmie – w tym z wieloma stacjami z Polski !

Przebywającemu przez 9 dni z nami na wyspie Jackowi SQ9BOP, który przed przyjazdem uzyskał także licencje CE0Y udostępnialiśmy nasz sprzęt (pracował emisja PSK31 oraz na SSB).W tym czasie razem z Jurkiem i Józkiem zwiedzaliśmy wyspę wypożyczonym samochodem, lub tez zażywaliśmy kąpieli w ciepłym Pacyfiku.

Mimo iż z samolotu wyspa wydawała nam się surowa i niedostępna podczas zwiedzania okazała się znacznie bardziej przyjazna. W narzeczu mieszkańców tej wyspy nosi ona nazwę Rapa Nui.

Niewątpliwie największe wrażenie zrobiły na nas potężne posagi kamienne usytuowane niemal na całym wybrzeżu wyspy a także wulkany – szczególnie potężny krater jednego z nich.

Spotykaliśmy się z przyjaznym traktowaniem nas przez tamtejszych mieszkańców ( jest ich około 2000). Część z nich po kilku dniach już nas poznawała np. podczas „uzupełniających” zakupów w ich Supermerkado. Wspaniały dla nas okazał się klimat na wyspie i chociaż niemal codziennie krótko padał deszcz to temperatura nocą wynosiła około 18 stopni C a w dzień 25 C. Nasz żeglarz Józek oceniał maksymalną siłę wiatru na 4 w skali Beuforta.

Obserwujemy wielkie poruszenie mieszkańców wyspy przed każdorazowym przylotem samolotu. Jest to jedyna droga którą trzy razy w tygodniu docierają na wyspę produkty z kontynentu a przede wszystkich kolejne grupy turystów .

W czasie naszego pobytu na wyspie odbywają się zawody WW DX Contest emisją SSB.
Przeprowadzamy w nich ponad 1000 QSO, pracując jedynie na górnych pasmach.
Próbujemy jednocześnie pracować na dwóch urządzeniach ale jest to bardzo uciążliwe po stronie odbiorczej (pomimo zakładanych pułapek) stąd tez na wzór żeglarskich wacht Józek rozpisuje Jurkowi i mnie godziny pracy w eterze.

Obowiązywała zasada: 4 godziny nadawania , cztery odpoczynku natomiast w godzinach południowych zmiana odbywała się co dwie godziny – w ten sposób co drugi dzień pracowało się w tym samym przedziale czasowym.

Nie obyło się bez małych awarii a to głównie za sprawą oddziaływania w.cz. na komputery w efekcie czego znaczną cześć QSO’s na cw zmuszeni byliśmy robić kluczem a nie z komputera. Pęcznieją nam logi z zapisywanymi łącznościami , są już stacje które „mają nas” na wielu pasmach ( m.inn. SP5EWY, SP9FKQ, SP9FUC ) jednak nie zauważamy aby malała ilość wołających nas stacji. Chociaż warunki propagacyjne „idą w górę” zbliża się koniec naszego pobytu na wyspie. Odlot w południe a my „zwijamy” anteny i pakujemy sprzęt dopiero rano. Jest 1 listopada, -odwiedzamy miejscowy cmentarz i żegnamy wyspę.

Chile

Jeszcze wieczorem tego samego dnia meldujemy się w Santiago i otrzymujemy zaproszenie Krótkofalowców z Klubu CE3BSQ na wiosenne spotkanie członków tego klubu, którte ma się odbyć następnego dnia na posiadłości CE3AFC około 50 km na północ od stolicy Chile.


Podczas tego spotkania Prezes Związku Krótkofalowców Chile CE3FYK wręcza nam oryginalną plakietkę z wygrawerowanymi podziękowaniami za tak skuteczne uaktywnienie w eterze Wyspy Wielkanocnej. Żartowali, że w tym czasie wszyscy krótkofalowcy Chile nie przeprowadzili tyle łączności co nasza trójka z Wyspy Wielkanocnej. My z naszej strony przekazaliśmy im proporczyki i znaczki klapowe otrzymane z ZG PZK oraz SPDX Klubu.

Następnego dnia wypożyczamy samochód i wyruszamy na Północ Chile. Jedziemy znaną z licznych opisów Transamerica ( główna drogą z Alaski do Ziemi Ognistej), podziwiamy wspaniałe widoki Andów i dojeżdżamy do miasta Copiapo w rejonie słynnej Pustyni Atacama .

Dzień później kierujemy się ponownie nad Pacyfik, jadąc przez ponad 50 km jako jedyny pojazd po pustynnej szutrowej drodze. Przeżywałem wówczas „ciężkie chwile” – zastanawiając się co się stanie jeśli zepsuje się samochód, zaś zabrane z Polski telefony komórkowe nie działały w Chile. Szczęśliwie jednak dojeżdżamy do celu naszej podróży ( prawie 1000 km od Santiago) i blisko plaży niedaleko portowego miasta Caldera wynajmujemy mały domek a po godzinie uruchamiamy zabrany ze sobą tam IC756.

Józek znajduje odpowiednia rurę na maszt, przedłużamy ją tyczka i instalujemy dwa inv., V na pasma 20 oraz 40m. I tutaj okazuje się, że nasze znaki CE1/SP9EVP oraz CE1/SP9PT stanowią także atrakcję w eterze. Kilka godzin pracy w godzinach wieczornych i mamy ponad 600 QSO.

Powoli kończy się nasz pobyt w Chile, wracamy do Santiago odwiedzając po drodze miasteczko Domeyko. Skromne popiersie naszego wielkiego rodaka stoi na centralnym placu tego bardzo biednie wyglądającego miasteczka. Widać, że miasto to ma już za sobą czasy swojej świetnosci

Z Santiago kontaktujemy się z Kazikiem PY5ZHP aby upewnić się czy załatwił nam w Rio de Janeiro „przewodnika”, bowiem ostatnim etapem naszej wyprawy miało być to miasto.

Rio de Janeiro

Lecimy do Rio przez Sao Paulo po utarczkach z pracowniczką lotniska która chciała obciążyć nas opłata za nadbagaż ( nasze długie pakunki z antenami wzbudzały zainteresowanie więc dodatkowej opłaty uniknęliśmy jedynie dzięki temu, że Jurek potrafił prawić po hiszpańsku komplementy)

Na lotnisku czeka na nas ks. Jan Sobieraj, który zaskakuje nas swoją wyjątkową jak na swój wiek witalnością. Lokuje nas w apartamencie Pani Otylii Kucharskiej w samym centrum Rio. Jeszcze tego samego wieczora zwiedzamy z nią miasto a na drugi dzień (niedziela) spotykamy się z tamtejszą Polonią i polskim konsulem w kościółku w którym ks. Jan odprawiał nabożeństwo.

Resztę niedzieli ks. Jan poświęca nam pokazując wiele ciekawych zakątków tego miasta nie pominąwszy góry Corcovado z dominującą nad Rio figurą Chrystusa.

Jesteśmy oszołomieni tym wszystkim co zobaczyliśmy i wcale nie dziwi nas twierdzenie, iż Rio de Janeiro jest najpiękniejszym miastem świata. Chociaż tam dopiero wiosna to na każdym kroku wiele bardzo skąpo ubranych pań a słynne plaże były już w części zapełnione.
W poniedziałek żegnamy się z wyjątkowo sympatyczną panią Otylią ( chociaż urodzona w Brazylii znakomicie włada językiem polskim) oraz ks. Janem i odlatujemy do Londynu.
W Londynie jesteśmy następnego dnia rano a mając prawie 10 godzin przerwy w locie –zwiedzamy zamglone i chłodne miasto. Wieczorem lądujemy w Warszawie.

Podsumowanie

W cztery tygodnie przelecieliśmy i przejechaliśmy prawie 35 tysięcy km, poznaliśmy wiele bardzo ciekawych miejsc i ludzi.

Zrealizowaliśmy w 100 % plan naszej wyprawy przeprowadzając ponad 17 tysięcy łączności ze 134 krajami mimo niesprzyjających warunków propagacyjnych, w tym prawie z 350 różnymi krótkofalowcami z Polski.

Nie spotkały nas żadne niemiłe niespodzianki zaś koszty wyprawy okazały się niższe aniżeli to zakładaliśmy. Nasza polska wyprawa została zauważona i pozytywnie przedstawiona w wielu biuletynach i czasopismach radiowych na świecie. Za kilkanaście dni rozpoczniemy potwierdzanie naszych łączności oryginalnymi kartkami QSL wydrukowanymi przez opiekuna Klubu SP9PRO – Zarząd Rybnickiego Oddziału Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Górnictwa - którego dwaj członkowie uczestniczyli w wyprawie. Poniżej kilka danych o przeprowadzonych łącznościach:

Podział na rodzajem emisji : CW – 70 %, SSB – 28 % RTTY – 2 %
Podział na kontynenty:
Ameryka Północna – 40 %
Azja - 32 %
Europa - 22 %
Pozostałe kontynenty – 6 %

Ilości łączności na poszczególnych pasmach:

80 m - 581,
40 m – 2826,
20m – 4832,
17m –1349,
15m – 2096,
12m – 714,
10 m - 4960
oraz 6 m – 124.
Razem 17.482 łączności

Dokąd polecimy następnym razem?

Wojciech Kłosok SP9PT

16-01-2004
SP3DWQ